niedziela, 19 maja 2024

Dlaczego warto czasami nie zobaczyć zorzy polarnej

Bo im jesteś starszy, tym bardziej się boisz. 
Ostatnio myślałam sobie o Nowej Zelandii. Kupiliśmy samochód i mam ochotę na niego chuchać i dmuchać i czuję lekki niepokój przed każdą przejażdżką, której trasa przebiega przez centrum Warszawy.

I wtedy przypominam sobie, że jakieś trzy lata po zdaniu prawa jazdy, z czego przez rok nie jeździłam wcale, a pozostałe dwa trochę-czasami, nie tylko poleciałam na trzy tygodnie do Nowej Zelandii, ale też wypożyczyłam tam kampera. Z zerowym doświadczeniem jeśli chodzi o prowadzenie dużego samochodu, i to w ruchu lewostronnym. Dwadzieścia tysięcy kilometrów od domu. Czy wykupiłam jakieś dodatkowe ubezpieczenie? Oczywiście, że nie. 


Czy powtórzyłabym coś takiego teraz? Nie wiem. Nawet jeśli, to byłabym o wiele bardziej przejęta i zdenerwowana. Myślałabym o wielu możliwych ewentualnościach, bo wiem więcej o życiu i jestem bardziej zdolna wyobrazić sobie rzeczy, które mogą pójść źle. 
Czy przeprowadziłabym się do innego kraju, wiedząc o nim niewiele więcej niż to, gdzie on leży? Tak jak zrobiłam z Maltą? Pewnie nie. Siedem lat temu po prostu poleciałam, z jedną walizką i przeczuciem, że będzie ok.

Pomimo, że nie jestem stara, zazdroszczę młodszej sobie tej beztroski albo pewności siebie, by nie nazwać tego lekkomyślnością. 
To tak jak jako dzieciak robi się szalone akrobacje na trzepaku (no cóż, przynajmniej za moich czasów), a dopiero kilka lat później przychodzi refleksja, że chwila nieuwagi może doprowadzić do głowy roztrzaskanej o beton. 

Im bardziej jest się dorosłym i myśli się jak dorosły, tym większa skłonność do poruszania się wyłącznie dawno wytyczonymi ścieżkami. Coraz mniej lubimy ryzyko. Coraz mniej lubimy wychodzenie ze strefy komfortu. 

a może jednak zorza?

Dlatego tydzień temu pojechaliśmy za miasto o północy oglądać zorzę polarną, i nic nie zobaczyliśmy. To, że nic nie zobaczyliśmy, ma drugorzędne znaczenie. 
Ważne jest to, że w momencie, gdy uznałam, że szansa na prawdziwie spektakularne nocne widowisko jest niewielka, ja jestem zmęczona już o 21, bo zwykle wstaję wcześnie do pracy, że nie lubię jeździć samochodem po ciemku, i że wygodniej byłoby jak zwykle usiąść na kanapie i obejrzeć kolejną część Szybkich i Wściekłych - że biorąc to wszystko pod uwagę, wzięliśmy herbatę do termosu i jabłka i pojechaliśmy nad jezioro. 

tak czy inaczej, wyprawa nie była zmarnowana - Agus bawił się długim czasem naświetlania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz