niedziela, 22 października 2023

O dowolności percepcji i Woli / About freedom of perception and Wola

[ENGLISH BELOW]

[ALERT: słodko-gorzka zawartość]

Co widzisz, gdy idziesz dobrze znaną ulicą? 
Jakie elementy rzeczywistości docierają do twojej świadomości, a jakie są filtrowane i odrzucane automatycznie przez mózg?


Jedna kwestia to to, co zauważasz w otoczeniu. Jeśli zastanawiasz się nad kupnem nowej torby, półświadomie będziesz obserwować, jakie torby mają wszyscy dookoła na ulicy, w tramwaju i w sklepie. 
Druga to to, co wiesz o danym miejscu. Na jakie tablice pamiątkowe i pomniki zwracasz uwagę. I czy w ogóle to robisz. Czy zadajesz sobie pytanie, dlaczego w tym miejscu stoi stara kamienica, nowy blok albo puste miejsce. 

24 sierpnia, 5:45, widok w kierunku Śródmieścia

Obiektywnie rzeczywistość jest dla wszystkich taka sama. Dowolny przykład, ulica Wolska na Woli w Warszawie. Świadek moich codziennych przemieszczeń do pracy i z powrotem. 
Wybitnie niewyróżniająca się nazwa; i ulicy, i dzielnicy. Przystanek tramwajowy pomiędzy pasami ruchu. Na przełomie pór roku przed szóstą rano czasami widać dwa różne kolory nieba: błękitnoróżowe w stronę Śródmieścia i czarne w stronę Bemowa. Słońce wschodzi i zachodzi niezależnie od naszych historii, zmienia się tylko miejsce na horyzoncie i godzina. 

Jako dziecko czasami chodzisz do muzeum. Wycieczki szkolne, lokalne wydarzenia, wyjazdy z rodzicami. O ile to nie są bardzo interaktywne wystawy, niewiele sobie z tego wszystkiego robisz. Napisy na ścianach budynków ledwo zauważasz, albo wcale. Gdy tata mówi ci, że historia naprawdę jest ciekawa, zastanawiasz się, jak to możliwe, myśląc o korowodach królów w podręcznikach historii i datach bitew walczonych nie wiadomo o co. 
Gdy jesteś w szkole i wiedza jest ci podsuwana pod nos, bronisz się przed nią rękami i nogami. 

nawet Warszawa ma swoje uroki

Właśnie mijają dwa lata, odkąd zamieszkałam na Woli. 
W czasie pięciu lat studiowania nigdy nie czułam więzi z Warszawą i nie pytajcie mnie, dlaczego. Może z przekory (wszyscy chcą czuć się wielkomiejsko, to ja nie będę). Może przez codzienne dojazdy. Teraz jednak, chcąc nie chcąc, to już trochę mój dom. 
Trochę już się takich moich "trochę domów" uzbierało. Trochę Śląsk, z racji urodzenia. Trochę Lubliniec, z racji wychowania. Trochę Skierniewice, z racji dorastania. Trochę Malta, bo tam się usamodzielniłam. Trochę Japonia, bo tam nabrałam pewności siebie. Nie byłabym osobą, którą jestem, gdyby nie każde z tych miejsc. 
To działa w dwie strony. Żadne z miejsc nie byłoby sobą, gdyby nie zamieszkujący je ludzie. Jaka byłaby Wola, gdyby nie wojna?

Po przeprowadzce do Warszawy zaczęłam chodzić na spacery z przewodnikiem. Tego typu spacery, na których w trzy godziny pokonujesz dystans stu metrów, za to poznajesz historię każdego kamienia, każdego budynku i kawałka trawnika. I nagle okazało się, że tata miał rację: przeszłość jest ciekawa. 

Więc tak, musiałam spacerować ulicami Woli prawie dwa lata, by w pełni uświadomić sobie, jak wiele ukrytych ran ma to miejsce. Każda tablica Tchorka to blizna po takiej ranie. Nie narzucają się - jeśli nie masz ochoty, to ich nie zauważysz. 

no dobra, czasami zauważysz chcąc nie chcąc, bo będzie stać na środku chodnika, ale chyba wiecie, o co mi chodzi

Przygraniczna wieś pod Warszawą; pole elekcyjne, na którym wybrano dziesięciu polskich królów; punkt oporu w wielu wojnach i walkach przeciwko różnego pochodzenia najeźdźcom: w insurekcji kościuszkowskiej, powstaniu listopadowym, na początku drugiej wojny. Intensywnie rozwijający się teren przemysłowy przed wojną i po wojnie. Sceneria serialu Miodowe Lata. 
Ofiara rzezi, jednej z najtragiczniejszej w historii Polski, w której w ciągu kilku dni zamordowano około 50 tysięcy osób.

prochy 50 tysięcy osób usypane w kurhan którego nie zauważysz z odległości 100 metrów

Jak to możliwe, że przeciętny Polak - może mieszkaniec Warszawy nawet - nic o niej nie wie? Im więcej o niej czytam, tym bardziej mnie to szokuje. Brak edukacji czy zbiorowe wyparcie? Biorąc pod uwagę wielkość traumy, może być to drugie. 

Nie piszę tego po to, by rozpamiętywać wojenne zbrodnie. Jeśli kogoś temat interesuje, to polecam przeczytać Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona albo wybrać się do Muzeum Powstania Warszawskiego (w poniedziałki wstęp wolny). Iść na ponury spacer ulicą Górczewską albo Wolską i poczytać, co jest napisane przy krzyżach.
Nie piszę tego po to, żeby Was przygnębić i zmienić postrzeganie miejsc, tak jak nieopatrznie zrobiłam to sama sobie. Bo teraz, widząc park Sowińskiego albo wiadukt kolejowy przy Górczewskiej, wyobrażam sobie stosy ciał i ulice spływające krwią 79 lat temu. To nie przyjemność, ale ma jeden ważny rezultat:

Piszę to po to, by podzielić się poczuciem radości i wdzięczności za to, że żyjemy w bezpiecznym miejscu i w wolnych czasach - przynajmniej na razie, przynajmniej na tym skrawku Ziemi. Że możemy pić piwo na balkonie w upalny letni wieczór, patrząc na samochody i tramwaje stojące na światłach. Że możemy grać w ping ponga i huśtać się na hamaku na skwerku Sierpnia 44. Minimum szacunku wobec przeszłości, który możemy okazać, to sprawdzenie, dlaczego ten skwerek nazywa się Sierpnia 44 i dlaczego pośrodku trawnika stoi Przystanek Wolność. 

Mieszkamy w szarej, niepięknej kamienicy, centralnie naprzeciw wejścia do szpitala. Na Woli są też nowe osiedla z tarasami na dachu i grodzonymi terenami rekreacyjnymi, ale nam trafiło się to. Nieremontowana (powyżej parteru) klatka schodowa i tylne podwórko z dziką trawą i gołębiami. Jednak można tu znaleźć miejsca, które pozytywnie zaskakują - trzeba tylko chcieć je znaleźć. 

W rocznicę wybuchu powstania poszliśmy na koncert na wspomnianym już skwerku Sierpnia 44 i przy tej okazji dowiedzieliśmy się, że przy Wolskim Centrum Kultury funkcjonuje Klubokawiarnia Sąsiedzka. Bardzo miłe miejsce, z ogrodem, w sezonie letnim basenem nawet, przytulnymi kanapami, grami i książkami, kawą i herbatą. Akurat poszliśmy, jak już zamykali, ale pewnie jeszcze wrócimy. A tuż za rogiem? Kawiarnia z małą galerią sztuki, o której dowiedzieliśmy się tylko dlatego, że było gorąco (czyli zamówiliśmy wiatrak elektryczny na Allegro i z jakiegoś powodu to miejsce wyskoczyło mi jako najbliższy punkt odbioru przesyłki). 

Turnus na Wolskiej - wciśnięty między szkołę językową a azjatyckie bary

Teraz już nie jest gorąco. Niebo zarówno w stronę Śródmieścia, jak i Bemowa jest czarne, gdy czekam rano na tramwaj. Skończy się błądzenie po osiedlu w poszukiwaniu śladów przeszłości. Aperol na balkonie został zastąpiony przez kubek grzanego wina pod kocem. Oba z plasterkiem pomarańczy. Obserwujemy samochody zaparkowane wzdłuż ulicy, bo obecnie to wybraliśmy jako uświadomiony element rzeczywistości. Jesteśmy podekscytowani, gdy widzimy Mini Coopera obok Renaulta Megane, bo wahamy się pomiędzy tymi dwoma modelami.

Sezon piknikowy przemienił się w sezon szukania przytulności. Trzymajcie się ciepło. 

jesień też potrafi być ładna

[ENGLISH]

[ALERT: bittersweet content]

What do you see when you walk down the street you know so well?
What elements of reality reach your consciousness and what are automatically filtered and rejected by your brain?

One thing is what you notice in your surroundings. If you are thinking about buying a new bag, you will half-consciously observe what bags do other people around you carry - in the street, on a tram and in the shop.
Second thing is your knowledge about the place. Which commemorative plaques and monuments do you pay attention to? Do you, at all? Do you ask yourself why there is an old tenement house here, a new block of apartments or an empty space? 

24 August, 5.45, view towards the city center

Objectively, reality is the same for everyone. Any example, Wolska street in Warsaw Wola. A witness of my dailty trips to work and back. 
Remarkably unremarkable name, both of the street and the district. Tram stop between two street lanes. When seasons are changing, before six in the morning, you will see two different colors of the sky: light blue-pink looking towards Śródmieście and dark black towards Bemowo. The sun rises and sets regardless of our little daily stories, only the spot in the horizon and the hour would change. 

As a child, you go to the museums sometimes. School trips, local events, family holidays. Unless there are very interactive exhibitions, you don't care about it at all. You barely notice the writings on the walls and memorials, or you don't notice them at all. When dad tells you that history is interesting, you have no idea how it is possible - thinking about processions of kings in your history books or dates of battles fought no one knows what for. 
When you are at school and knowledge is shoved under your nose, you defend against it with your hands and feet. 

apparently Warsaw has its charms too

It's been two years since I moved to Wola. 
During my five years of studying, I never felt any special connection with Warsaw and don't ask me why. Maybe out of spite (everyone wants to be from a big city, and I do not). Maybe because of daily commuting. But now, whether like it or not, it became sort of home for me. 
I sort of have a big collection of places I can call "sort of home". Silesia, where I was born. Lubliniec, where I grew up. Skierniewice, where I became adult. Malta, where I became independent. Japan, where I gained self-confidence and perspective. I wouldn't be the person that I am right now without any of these places.
It works both ways. None of the places would be what they are without people living in them. What would Wola be if it weren't for the war? 

After moving to Warsaw I started going on guided walks. These types of walks in which you cover the distance of a hundred meters in three hours but you get to know the story of every stone, every building and every piece of lawn. Suddenly it turned out that dad was right: history is interesting. 

So yes, I needed to walk streets of Wola for almost two years to fully realise how many hidden wounds are here. Each Tchork cross is a scar from these wounds. They are not obtrusive, if you don't feel like it, you won't notice them. 

okay, sometimes you will notice them because they will be standing in the middle of walkway, but you get my point

A border village near Warsaw; the electoral field where 10 Polish kings were chosen; a point of resistance against enemies and invaders from each side: in Kościuszko Uprising, November Uprising, and the beginning of Second World War. Intensively developing industrial area before and after the war. Background for Polish TV series Miodowe Lata (Honey years).
A victim of one of most tragic massacre in history of Poland, in which 50 000 innocent people were murdered within three days. 

ashes of 50 000 people put into the mound that you cannot even see from more than 100 meters

How is it possible that an average Polish person - living in Warsaw even maybe - doesn't know about it at all? The more I read about August 44 in Wola, the more it shocks me. Lack of education or collective denial? Looking at the size of trauma, maybe the second one. 

I am not writing this to dwell on war crimes. If someone is interested in it, I recommend reading Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona or going to the Warsaw Uprising Museum (free admission of Mondays). Or going for a gloomy walk along Wolska and Górczewska street and reading what is writtend under the stone crosses. I'm not writing this to depress anyone or change your perception of places (like I did to myself). Because now when I see Sowiński Park or the rail viaduct at Górczewska, I imagine piles of bodies and streets flowing with blood 79 years ago. It is not fun but had one important result.

I am writing this to share my sense of joy and gratitude that we live in safe place in times of freedom - at least for now, at least in this piece of Earth. That in the summer we can drink beer on the balcony looking at cars and buses standing at traffic lights. That we can play ping pong and swing on the hammock in the Sierpnia 44 Square. The minimum respect for the past that we can show is to check why this square is named Sierpnia 44 and why there is a Freedom bus stop in the middle of the lawn. 

We currently live in a gray not beautiful tenement house, just opposite the hospital entrance. There are new fancy apartment neighborhoods in Wola as well, with roof gardens and fenced recreational areas, but we ended up here. Unrenovated staircase (above ground floor) and backyard with pigeons and wild grass. However, even here you can find hidden gems that will surprise you - if only you have enough curiosity to search for them. 

On the anniversary of the outbreak of Warsaw Uprising, we went to a concert in the mentioned Sierpnia 44 square. On this occassion we learned that there is a culture centre in Wola, just one street away from our house, and they have Neighbor Cafe with friendly people, cozy sofas books, board games and all range of activities, including herb garden and swimming pool in the summer season. And just around the corner? Another Cafe with small art gallery inside. We found this one only because one day we felt hot and ordered electric fan from Allegro, and somehow this was the nearest pick up point. 

Turnus on Wolska - squeezed between language school and asian restaurants

Now it's not hot any more. The sky both towards Śródmieście and Bemowo is black when I am waiting for the tram in the morning. There will be no more random wandering around the city, looking for traces of the past. Aperol on the balcony is replaced by a mug of hot wine under the blanket. Both of them with slice of orange. 
We are observing cars parked along the street because this is where we direct our attention now. We're excited if we seen Mini Cooper next to Renault Megane because we are hesitating between those two models. 

Picnic season has transformed into the season of looking for coziness. Hold yourself tight. 

autumn can be pretty too


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz