wtorek, 3 października 2017

[Malta] Rozdział 2. Nie ufaj autobusom

Podróżując autobusem na Malcie (innego środka transportu komunikacji publicznej nie ma), musisz pamiętać o kilku istotnych rzeczach.

Jeżdżą jak chcą. 
To znaczy: jak chce, to przyjedzie, jak nie, to nie. W tym momencie przestaję narzekać na polskie pociągi*, bo tam zazwyczaj było cokolwiek wiadomo. 




Nie wiem, kto tworzył te trasy i ten schemat, ale musiał wypić za dużo Kinnie** (podobnie twórca mobilnej aplikacji). Można przyzwyczaić się jakoś do niewygodnego faktu, że często autobusy mają różne trasy w zależności od kierunku - do Lidla mogę jechać praktycznie którymkolwiek spod domu, ale jeśli w drodze powrotnej nie chcę ciągnąć wózka pełnego zakupów przez pół miasta, muszę załapać się na 45. 45 jedzie z Valletty i jest jednym z najmniej godnych zaufania numerów. 

Albo: jeśli chcesz szybko dostać się z Bugibby na lotnisko, wsiadasz w specjalną ekspresową linię X3. W programie atrakcji: Mdina, tak bardzo po drodze, przejeżdżanie przez nieprzejezdną strefę robót drogowych, wąskie uliczki Birkirkary, pięciominutowy przystanek pod centrum handlowym i wiele innych. Jeśli obserwujesz drogowskazy, praktycznie nigdy nie zjeżdżacie tam, gdzie jest napisane "Airport". 



Wszystko to jest bardzo zabawne i dostarcza swego rodzaju rozrywki, pod warunkiem że
1. Nie spieszysz się na coś ważnego***. Trudno mi wyobrazić sobie dojeżdżanie codziennie do szkoły czy pracy, a przecież przez trzy lata przeżywałam ciężką przeprawę Łódź-Warszawa;
2. Nie musisz stać na pełnym słońca przystanku (niektóre mają zero cienia) w czterdziestu stopniach, bo albo nic nie przyjeżdża, albo się nie zatrzymuje, bo przepełnione;
3. Nie masz choroby lokomocyjnej - nawet takiej ukrytej. Ciągłe wjeżdżanie pod górę i z góry w połączeniu z ostrymi zakrętami i poczuciem, że za sekundę uderzycie w jakiś wystający balkon może sprawić, że ją w sobie odkryjesz (w sensie, chorobę).

Inna sprawa, że te trasy, często niesamowicie absurdalne, czasami mogą stanowić formę zwiedzania samą w sobie. Akurat pchanie się w wąskie uliczki starych miast uważam za pomyłkę, bo męczy zarówno pasażerów, jak i przechodniów, mieszkańców, kierowców i turystów. Jednak niektóre bardzo ładnie objeżdżają wyspę wzdłuż wybrzeża. Jeśli ktoś nie lubi chodzić po kamieniach, może obejrzeć klify Dingli z okna autobusu (przynajmniej oszczędzi sobie niepewności podczas oczekiwania na powrotny, pośrodku niczego, z jednej strony przepaść, z drugiej krzaki, i zero ludzi).

* pociągowi też raczej trudno pomylić trasę i podczas dwukrotnego zawracania spowodować trzy korki w różnych kierunkach i lęk o życie u nieprzyzwyczajonych do tego pasażerów (sprawdziłam empirycznie)
** okropny w smaku maltański odpowiednik coca-coli (ten, kto wymyślił Kinnie, też musiał być pod wpływem Kinnie)
*** Jeśli chcesz odebrać kogoś z lotniska i mieć pewność, że będziesz na czas, musisz wyruszyć z domu o podobnej godzinie, co godzina odlotu samolotu z Polski. Odległość z Bugibby na lotnisko w linii prostej wynosi 11 kilometrów. Odległość z Polski na Maltę to 2000 kilometrów. 


Pytania do przemyślenia:
czy Malta obudzi we mnie jakiś rodzaj patriotyzmu (patrz: piosenka na dole)
kiedy zacznę umierać z zimna (temperatura spadła do jakichś 20 stopni i co jakiś czas pada)
kiedy skończą mi się pomysły co robić w pracy gdy nie ma klientów

plus

jak długo można przeżyć mając jedynie 20 euro w portfelu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz