English version below
[PL]
Jest co najmniej jedna pozytywna strona faktu, że przestałam pisać tego bloga na tak długo: perspektywa. W listopadzie wciąż jeszcze Malta dla mnie była jakimiś tam przedłużonymi wakacjami. Teraz Malta to życie, realne, trójwymiarowe i (nadal) dziwne.
[PL]
Jest co najmniej jedna pozytywna strona faktu, że przestałam pisać tego bloga na tak długo: perspektywa. W listopadzie wciąż jeszcze Malta dla mnie była jakimiś tam przedłużonymi wakacjami. Teraz Malta to życie, realne, trójwymiarowe i (nadal) dziwne.
I kończące się.
To znaczy nie naprawdę, że życie, tylko Malta.
Zastanawiałam się, czy obudzą się we mnie patriotyczne uczucia.
Nie tęsknię za Polską w takim sensie, że chciałabym być teraz w Skierniewicach. Wciąż wolę być tu i wyprowadzka będzie prawdopodobnie jedną z najsmutniejszych rzeczy w moim dotychczasowym krótkim (i okazuje się, że dość udanym) życiu.
Ale jestem wewnętrznie podekscytowana, gdy pomyślę że
zjem kaktusa
i tosta z dżemem gruszkowym
i że pójdę do biblioteki na Widoku i wypożyczę wiele książek
i może będą chrabąszcze wieczorem
i pojadę pociągiem
a może nawet samochodem, i to po prawej stronie jezdni
i deszcz będzie padał latem
i ludzie będą smutni i narzekający
i kupię produkt którego instrukcji użycia nie będę musiała tłumaczyć z włoskiego
i będę na studiach
i opowiem historie
i będę pisać
i babcia zarzuci mnie pierogami i może nawet rozwór i ziemniaczki i te dziwne twarde rybki
i sąsiad i pani fryzjerka i pani ze sklepu i nauczycielka matematyki spytają co tam
i drzewa duże i zielone
i koncerty popołudniowe i plaże brudnopiaskowe (ostatnio słucham dużo Kultu)
I to jest chyba miłość do kraju, nie że flaga biało-czerwona (tu też taką mają) albo że były wojny i nie lubimy tamtych albo nie emigrować bo to zdrada narodu albo granice albo język albo pieśni albo polityka albo że Mieszko tu położył kamień, nie wiem czy jakikolwiek kamień położył, nieważne, to chodzi o rzeczy proste i małe, i mówię to, a uważam się za skomplikowaną osobę.
Lecz gdy po tych prawie romantycznych uczuciach dochodzę do wniosku że
nie pójdę pływać o drugiej w nocy bez stroju kąpielowego i ręcznika w świetle księżyca który jest mały jak skórka pomarańczy i wisi nisko jak maszt łódki
nie powiem: "o nie, znowu" na widok ryby z frytkami albo zimnej pizzy, albo sushi
nie będę robić 30 tysięcy kroków w ciągu doby ale pomimo wszystko nie umrzeć z przechodzenia (i iść pływać o drugiej w nocy)
nie będę uciekać przed burzą w kierunku burzy
nie będę ryzykować życia próbując przedostać się z dużej jaskini do małej jaskini przy Ramli
nie spędzę trzech godzin pokonując odcinek dziesięciu kilometrów po to żeby potem w pełnym słońcu i pustym mieście zobaczyć karteczkę na bramie że dzisiaj chiński ogród jest nieczynny (po czym i tak tam wejść jakąś tylną furtką i unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, co nie było trudne, bo żółw uciekał gdy tylko zbliżałam się do wody)
ani nie przesiedzę czterech godzin w urzędzie podatkowym po to żeby pani wpisała mi dwie cyferki w formularzu (pewnie w Polsce też się da zrobić coś takiego, więc ok)
nie będzie mnie budzić dźwięk klaksona o siódmej rano
ani słońce za oknem
ani dźwięki budowy
nie wypiję cappuccino w wąskiej uliczce Birgu
nie będę głową kelnerów
prawdopodobnie w ogóle nie będę żadnym kelnerem
nie będę obserwować linii zetknięcia się morza z niebem codziennie, bo wcale nie będzie morza
nie zobaczę małej figurki leżącej pani sprzed pięciu tysięcy lat
ani nie wejdę do jaskini w czyjejś piwnicy
jak zaklnę po rumuńsku to nikt nie zwróci na to uwagi
nie nauczę się żadnych więcej słów po filipińsku, bo po co
nie wejdę na jakieś mury w Valletcie żeby oglądać fajerwerki puszczane z wody
nie sprzedam 230 deserów w ciągu miesiąca
nie zjem momo
ani pastizzi, ale to żadna strata
nie stanę się podekscytowana gdy zobaczę polskie produkty w sklepie ani gdy wyczytam na etykiecie że ten łosoś jest z Ustki
nie będę śmiać się ze wszystkich marznących znajomych bo mam ciepłą słoneczną jesień zamiast zimy
nie kupię ciepłych imqaret w drodze z comiesięcznej wizyty w banku, który jest bardzo daleko
nie położę się na środku drogi bo nudno czekać na autobus
(niech ktoś zatrzyma ten festiwal nostalgii)
nie będę tu
ale będę tam
z kotletem schabowym
dziękuję
(miałam pomysł, by pisać to wszystko po angielsku, to znaczy w obu językach, ale nie mam siły się wysilać i próbować brzmieć poetycko dwa razy, w dodatku po angielsku, i po co w ogóle tłumaczyć schabowego)
dobrze, jednak tłumaczę schabowego.
[ENG]
There is at least one positive side to the fact that I have stopped writing this blog for so long: perspective. In November, Malta was still a long vacation for me. Now Malta is a life, real, three-dimensional and (still) weird.
And ending.
I mean, not ending life, only the Malta part.
I wondered if patriotic feelings would wake up in me.
I do not miss Poland in the sense that I would like to be in Skierniewice right now. I still prefer to be here and moving out will probably be one of the saddest things in my short (and it turns out to be quite successful) life.
But I'm internally excited when I think that
I will eat kaktus
and toast with pear jam
and that I will go to the Widok library and come back with loads of of books
and maybe there will be cockchafers in the evening
and I will go somewhere by train
or maybe even by car, and on the right side of the road
and the rain will fall in the summer
and people will be sad and complaining
and I will buy a product with a label that I will not have to translate from Italian
and I will be a student
and I will tell stories
and I will write
and my grandmother will give me dumplings and maybe even rozwór and potatoes and these strange hard fish
and a neighbor and a lady hairdresser and a lady from the store and a math teacher will ask me what's up
and large and green trees
and afternoon concerts and dirt-sand beaches (recently I've been listening to Kult a lot)
And this is probably love for the country, not that the white-and-red flag (here they have it too) or that there were wars and we do not like those or do not emigrate because it is a betrayal of the nation or borders or language or songs or politics or that Mieszko laid a stone here, I do not know if he laid any stone, it does not matter matter, it's about simple and small things, and I say it, and I consider myself quite complicated person.
But then, after these almost romantic feelings, I come to the conclusion that
I will not go swimming at two in the morning without a swimsuit and a towel in the moonlight when the moon is small like an orange peel and hangs low like a boat mast
I will not say "oh no, again" at the sight of fish and chips or a cold pizza or sushi
I will not make 30,000 steps in a day but in spite of everything I will not die from walking (and then go swimming at two o'clock in the morning)
I will not run away from the storm in the direction of the storm
I will not risk my life trying to get from a large cave to the small cave at Ramla bay
I will not spend three hours travelling the distance of ten kilometers so that later in full sunlight and empty city I would see a card on the gate that today the Chinese garden is closed (and then go there through some kind of back door and avoid eye contact with anyone, which was not difficult, because the turtle ran away as soon as I approached the water)
I will not be sitting for four hours at the tax office so that they will write me two numbers in the form (probably in Poland you can do something like that too, so all right)
I will not be woken up by the horn at seven o'clock in the morning
nor by the sun outside the window
nor by construction sounds
I will not have cappuccino in the narrow street of Birgu
I will not be the head of the waiters
I will probably not be a waiter at all
I will not observe the line of the sea touching the sky every day because there will be no sea at all
I will not see a small figurine of lying lady from five thousand years ago
nor will I enter a cave in someone's basement
if I swear in Romanian, no one will pay attention to it
I will not learn any more Filipino words because for what reason
I will not climb up some walls in Valletta to watch the fireworks from the water
I will not sell 230 desserts a month
I will not eat momo
nor pastizzi, but that doesn't make me feel worse
I will not get excited when I see Polish products in the store or when I read on the label that this salmon is from Ustka
I will not laugh at all freezing friends because I have a warm sunny autumn instead of winter
I will not buy warm imqaret on way back from my monthly visit in the bank which is very far away
I will not lie down in the middle of the road because it's boring to wait for the bus
(let someone stop this festival of nostalgia)
I will not be here
but I will be there
with pork chop
thank you
dobrze, jednak tłumaczę schabowego.
[ENG]
There is at least one positive side to the fact that I have stopped writing this blog for so long: perspective. In November, Malta was still a long vacation for me. Now Malta is a life, real, three-dimensional and (still) weird.
And ending.
I mean, not ending life, only the Malta part.
I wondered if patriotic feelings would wake up in me.
I do not miss Poland in the sense that I would like to be in Skierniewice right now. I still prefer to be here and moving out will probably be one of the saddest things in my short (and it turns out to be quite successful) life.
But I'm internally excited when I think that
I will eat kaktus
and toast with pear jam
and that I will go to the Widok library and come back with loads of of books
and maybe there will be cockchafers in the evening
and I will go somewhere by train
or maybe even by car, and on the right side of the road
and the rain will fall in the summer
and people will be sad and complaining
and I will buy a product with a label that I will not have to translate from Italian
and I will be a student
and I will tell stories
and I will write
and my grandmother will give me dumplings and maybe even rozwór and potatoes and these strange hard fish
and a neighbor and a lady hairdresser and a lady from the store and a math teacher will ask me what's up
and large and green trees
and afternoon concerts and dirt-sand beaches (recently I've been listening to Kult a lot)
And this is probably love for the country, not that the white-and-red flag (here they have it too) or that there were wars and we do not like those or do not emigrate because it is a betrayal of the nation or borders or language or songs or politics or that Mieszko laid a stone here, I do not know if he laid any stone, it does not matter matter, it's about simple and small things, and I say it, and I consider myself quite complicated person.
But then, after these almost romantic feelings, I come to the conclusion that
I will not go swimming at two in the morning without a swimsuit and a towel in the moonlight when the moon is small like an orange peel and hangs low like a boat mast
I will not say "oh no, again" at the sight of fish and chips or a cold pizza or sushi
I will not make 30,000 steps in a day but in spite of everything I will not die from walking (and then go swimming at two o'clock in the morning)
I will not run away from the storm in the direction of the storm
I will not risk my life trying to get from a large cave to the small cave at Ramla bay
I will not spend three hours travelling the distance of ten kilometers so that later in full sunlight and empty city I would see a card on the gate that today the Chinese garden is closed (and then go there through some kind of back door and avoid eye contact with anyone, which was not difficult, because the turtle ran away as soon as I approached the water)
I will not be sitting for four hours at the tax office so that they will write me two numbers in the form (probably in Poland you can do something like that too, so all right)
I will not be woken up by the horn at seven o'clock in the morning
nor by the sun outside the window
nor by construction sounds
I will not have cappuccino in the narrow street of Birgu
I will not be the head of the waiters
I will probably not be a waiter at all
I will not observe the line of the sea touching the sky every day because there will be no sea at all
I will not see a small figurine of lying lady from five thousand years ago
nor will I enter a cave in someone's basement
if I swear in Romanian, no one will pay attention to it
I will not learn any more Filipino words because for what reason
I will not climb up some walls in Valletta to watch the fireworks from the water
I will not sell 230 desserts a month
I will not eat momo
nor pastizzi, but that doesn't make me feel worse
I will not get excited when I see Polish products in the store or when I read on the label that this salmon is from Ustka
I will not laugh at all freezing friends because I have a warm sunny autumn instead of winter
I will not buy warm imqaret on way back from my monthly visit in the bank which is very far away
I will not lie down in the middle of the road because it's boring to wait for the bus
(let someone stop this festival of nostalgia)
I will not be here
but I will be there
with pork chop
thank you
https://media1.tenor.com/images/aaf5c6c1022f9d0520638e42b739c517/tenor.gif
OdpowiedzUsuń