środa, 25 września 2019

Dlaczego nie polecam Nowej Zelandii / Resons why I don't recommend going to New Zealand

[English below]

Udało się.
Skończyłam przelatywać się z jednego końca kuli ziemskiej na drugi w tę i z powrotem - przynajmniej na razie. Jestem w Japonii i zostanę tu przez najbliższy rok. W końcu zdołałam wygospodarować chwilę czasu, by ogarnąć zdjęcia z Nowej Zelandii (po japońsku: Niu Żirando) i podzielić się nimi z wami. 



A przy okazji przeżyć to jeszcze raz, bo gdy dwa dni po powrocie z przygody życia wyruszasz w kolejną przygodę życia, umysł nie jest w stanie przetworzyć ani jednego, ani drugiego. Co jakiś czas musisz zatrzymać się i pomyśleć o miejscu, w którym jesteś. Niewykluczone, że wtedy uświadomisz sobie, że nie wiesz do końca, gdzie jesteś, co robisz ani dlaczego. 


Ostatni tydzień/dwa tygodnie/miesiąc mojego życia mogę najkrócej opisać jako: oglądanie  filmu kina niezależnego w języku, którego nie rozumiem (najpewniej po japońsku). Albo stanie przed tablicą odlotów na lotnisku i niemożność przypomnienia sobie, dokąd tym razem lecę (nie śmiejcie się, tak było). 


(o Singapurze i początkach mojego funkcjonowania w Japonii zapraszam do czytania w kolejnych zaplanowanych wpisach, bo jest o czym pisać)



DLACZEGO NOWA ZELANDIA TO NAJGORSZY KRAJ?

Jest wiele powodów, dla których nie powinniście tam lecieć. Przedstawię pokrótce tylko niektóre z nich. 



1. Jeśli raz tam trafisz, nie będziesz chciał/a być nigdzie indziej.*

Składają się na to w zasadzie wszystkie elementy przedstawione poniżej. Różnorodność, krajobrazy jak z innego świata, ludzie, harmonia, bezpieczeństwo, spokój, poszanowanie natury i przywiązanie do ziemi - brzmi jak sielanka? Tak mniej więcej jest. Dwadzieścia tysięcy kilometrów od domu czułam się jak w domu. 
(Jednocześnie nadal będąc na antypodach. Jeśli wyruszysz w taką wyprawę, to każde wcześniejsze wakacje i prawdopodobnie większość kolejnych będą po prostu wydawały się bardzo słabe, prawie bezbarwne. Nie róbcie sobie tego.)

*nie tylko dlatego, że nie masz ochoty znowu doświadczać ponad 40-godzinnej podróży XD

2. Przyzwyczaisz się do tego, że ludzie dookoła są szczęśliwi i sympatyczni.


Byłam już w miejscach, w których ludzie są szczęśliwi i sympatyczni, nie mówię, że nie. Ale tylko w Nowej Zelandii, gdy spacerowałam po parku, w którym nigdy wcześniej nie byłam i do którego nigdy więcej nie wrócę, witali się ze mną spacerowicze. Wszyscy! Przypadkowy przechodzień, gdy widział, że zaczynam wyjeżdżać z parkingu, szedł za kampera i pokazywał mi, ile jeszcze mogę wycofać, by nie uderzyć w inny pojazd. Nie zliczę przyjaznych machnięć ręką od mijających nas innych kamperowiczów albo od panów kierujących ruchem na drogach w miejscach robót. 


3. Piękne krajobrazy zmieniają się za szybko.*

Do tego stopnia, że twój umysł nie nadąża za rejestracją całej tej różnorodności. Podchodzisz prawie że pod jęzor lodowca Franciszka Józefa po to, by godzinkę później wygrzewać się na słonecznej plaży. Mijasz ośnieżone szczyty, przejeżdżasz górskimi dolinami wzdłuż rzek i między wodospadami, wciskasz się w wąskie przełęcze, oglądasz dymiący grunt i zagłębienia pachnące siarką, przechadzasz się nad brzegiem jeziora, które było kiedyś ogromnym wulkanem, albo tego, którego wody ze względu na podłoże mają nienaturalnie błękitną barwę. Podziwiasz kwitnące drzewka (bo wiosna) i zielone łąki z okrągłymi pagórkami. Czekasz na odpływ, żeby móc podejść do abstrakcyjnych formacji skalnych na czarnej plaży. Przejeżdżasz przez pustynię, pomimo że jeszcze przed chwilą byłeś w środku dżungli. Doświadczasz wszystkich rodzajów pogody tego samego dnia. 

Pustynia i śnieg na jednym zdjęciu? Proszę bardzo


*oczywiście to zależy od twojego indywidualnego tempa, ale jeśli chcesz odwiedzić większość ważniejszych atrakcji w trzy tygodnie, scenerie zmieniają się jak w kalejdoskopie.

4. Hobbici, elfy ani krasnoludy nie wychodzą ci na spotkanie.


Wiem, że tam są. Te trawiaste pagórki to Hobbiton na pewno, ale nie znalazłam okrągłych drzwi z klamką pośrodku. Pola Pelennoru wydawały się bardzo puste i ciche (nie licząc drogi nr 8 przebiegającej przez środek), wiatr hulał po Martwych Bagnach, Rivendell to zwykły kawałek lasu z kilkoma zdjęciami z planu filmowego i sztuczną pomniejszoną bramą dla turystów, a rzeka Rohanu i Anduina wyglądają identycznie jak 1000 innych rzek w Nowej Zelandii. Góra Przeznaczenia góruje groźnie nad pustynią, a nie nad Mordorem. Obecność Gandalfa była wyczuwalna, bo jakoś udało nam się nie zgubić na krętych górskich ścieżkach ani w gęstym lesie Fangorn, ale on sam też się nie ujawnił. 

tutaj kręcili sceny z Hobbita, w których krasnoludy uciekali w beczkach z Rivendell - gdyby nie wiedza, że to właśnie to konkretne miejsce z planu filmowego, rzeka nie robiłaby szczególnego wrażenia - ładna, ale mnóstwo podobnych dookoła


5. Nabierzesz niechęci do miast, cywilizacji i tłoku. 


Nowa Zelandia jest mniej więcej wielkości Polski, a żyje tam prawie osiem razy mniej ludzi, z czego większość zgromadzona jest na Wyspie Północnej. Przemieszczając się na własną rękę, zwłaszcza poza sezonem turystycznym momentami można poczuć się, jakby żadni inni ludzie nie istnieli. Niewielkie miasteczka są opustoszałe przez większość dnia, można przejechać 100 kilometrów i nie minąć ani jednego pojazdu (a to nie jest Australia!) lub być jedynymi gośćmi na campingu. Jedyne miejsca, gdzie można spotkać tłumy to duże miasta (Auckland, Wellington, Christchurch) lub najważniejsze atrakcje turystyczne (Zatoka Milforda, Rotorua, lodowce - ale i tak niezbyt tłoczno). Jedyne, co widzisz z okien samochodu to zapierające dech krajobrazy i owce, owce, włochate krowy, owce, owce. 

W ciągu pierwszych kilku dni ta pustka powodowała u mnie niepokój i osobliwą samotność (połączoną z przejmującą świadomością, że jestem bardzo, ale to bardzo daleko od domu), ale później przyzwyczaiłam się do tego, więcej! Byłam niezadowolona, gdy musiałam wjeżdżać kamperem do miast, bo trudniej się w nich zorientować, trzeba zwracać uwagę na inne pojazdy i brakuje miejsc do parkowania.

centrum Auckland z daleka wygląda niepozornie, ale gdy tam wjedziesz, zatrzyma cię ciąg robót drogowych, zwężonych pasów, a potem nagle mijasz swój zjazd i przejeżdżasz przez jakiś wielki most

6. Będziesz chciał/a zabrać ze sobą 1000 małych owieczek, 15 papużek i jedną grubą fokę. 

Niestety nie dasz rady przenieść nawet jednej przez kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku, poza tym że raczej nie zmieściłaby się do kampera, chyba że wyrzucisz jedną walizkę. 

Czy wiesz, jak miękka w dotyku jest głowa małej owieczki? Bardzo. To jak dotykanie puszystej kołderki która beczy, skacze na ciebie, gdy chce dostać się do środka budynku i staje na chudych kolanach, by dosięgnąć z tarasu zielone listki małego drzewa. Nie są zbyt ciężkie więc możesz samodzielnie wrzucić taką owieczkę do zagrody, gdy pora spać, ale pamiętaj, żeby najpierw ją nakarmić. 



PS. Pingwiny nie istnieją, to ogólnonarodowe kłamstwo, przejechałyśmy większą część wschodniego wybrzeża, by je znaleźć. Tylko ptaki które z daleka udają pingwiny. 

7. Nauczysz się jeździć kamperem i uzależnisz się od bycia w drodze.


300 kilometrów dziennie to nie jest tak dużo pod warunkiem, że dobrze orientujesz się w przestrzeni. Po kilku dniach udało mi się przestać uruchamiać wycieraczki za każdym razem, gdy chciałam włączyć kierunkowskaz i przywykłam do faktu, że drogowskazy często znajdują się na skrzyżowaniu, a nie przed nim. Ruch lewostronny to pikuś, wystarczy pamiętać, że należy trzymać się lewej strony. 

Oczywiście widok każdej rysy na karoserii przyprawia cię o ataki paniki, ale mijają częściowo, gdy rozkładasz wieczorem ogromną mapę drogową Nowej Zelandii i decydujesz, gdzie pojedziesz następnego dnia. Jednocześnie nie musisz o nic się martwić, bo nie rezerwujesz noclegów z wyprzedzeniem, więc gdzie ci się zachce, tam zostaniesz. Jedno jest pewne: każdą noc spędzisz w innym miejscu. Jedną sto metrów od plaży, inną w górach na kompletnym odludziu, kolejną na farmie z owieczkami, a jeszcze inną tak blisko wielkiego jeziora, że oddziela cię od niego tylko cmentarz (nie żartuję). 

8. Przestawisz się na odwrotną porę dnia i roku.


To dość zabawne, gdy rozmawiasz z bliskimi wieczorem a oni opowiadają ci, co będą robić tego dnia i treść tej wypowiedzi wykracza poza "pójdę spać", bo właśnie jedzą śniadanie. Gdy chcesz z nimi wirtualnie napić się winka, ale oznajmiają ci, że zaraz idą do pracy. A najsmutniejsze jest to, że przeżywasz piękny początek wiosny, a wracasz do kraju, w którym zaczynają opadać liście, a zaraz zrobi się szaro i ponuro.*

*Chyba że natychmiast po powrocie przeprowadzasz się na południe Japonii, wtedy nie martw się, jedyne, co cię spotka, to wycieńczenie podróżą i skumulowany jet lag c:

9. Zaczniesz tańczyć te whakarewarewatangaoteopetauaawahiao*




I ze swobodą (prawie) równą Maorysowi zapamiętywać i wypowiadać abstrakcyjne nazwy miejsc i miejscowości takie jak: Paekakariki, Paraparaumu, Whangamata, Hokitika, Pio Pio i Wanganahei. Większe miejscowości i miasta, które i tak trudno ominąć, mają łatwe do zapamiętania angielsko brzmiące nazwy takie jak Wellington, Queenstown i Nelson. Za to malutkie wioseczki, do których jakoś musisz znaleźć drogę pośród innych podobnie brzmiących mają takie nazwy, że nie wiadomo, czy to miejscowość, nazwa wojennego tańca czy lokalnej potrawy. Być może wszystko jednocześnie. 

*taniec wojenny wojowników z Wahiao.

Podsumowując: nie ma sensu. Zmęczysz się, przewieje cię wiatr znad oceanu, rozboli cię brzuch od pysznego jedzenia i oczy od widoków.


JEŚLI JEDNAK zignorujesz szereg moich ostrzeżeń i postanowisz wybrać się w podróż tego rodzaju, pamiętaj o kilku ważnych elementach:

1. Zima to jest zima, nawet jeśli to początek wiosny. Brak tłumów i niższe ceny to znaczący plus. Spanie w kamperze jest w porządku, jeśli masz gruby śpiwór, dwie pary spodni od piżamy na sobie, dwie pary skarpetek i wydziałową ciepłą bluzę z kapturem, ale wychodzenie w klapkach pod prysznic przy pięciu stopniach albo jedzenie na zewnątrz, gdy są prawie przymrozki, to średnia przyjemność (ale ma swój urok).

niektóre miejsca były tak oddalone od normalnego życia, że jedyne, co możesz zrobić, to iść spać z kurami i wstać wraz ze słońcem

2. Nie można za bardzo martwić się o pojazd - stres spowodowany uszkodzeniami, spadającymi kamyczkami, potencjalnym spadnięciem kampera do oceanu podczas przeprawy promowej czy trzęsieniem ziemi/tsunami, odbierał mi sporą radość podróży, a ostatecznie oddanie kampera do wypożyczalni okazało się całkowicie bezproblemowe. Pomijając fakt, że trochę się spóźniłyśmy, bo szukałyśmy myjni, na której można wypucować kampera różową pianą - śmieszna sprawa.  
(Hm. Albo miałam dużo szczęścia, albo jestem fantastycznym kierowcą, bo nigdy wcześniej nie prowadziłam kampera ani żadnego innego pojazdu w ruchu lewostronnym i w ogóle kiepsko mi wychodzi manewrowanie nawet małymi autkami w ojczystym kraju.)

3. Nie licz na to, że chmury się odsuną, żebyś mógł/mogła coś zobaczyć. Nie w Kraju Długich Białych Obłoków. 

ja i niewidoczna góra Taranaki

4. Zawsze noś ze sobą paszport. Nie chodzi o to, że nie sprzedadzą ci alkoholu, nawet jeśli przekroczyłeś/aś osiemnastkę sześć lat temu. Jeśli nie udowodnisz, że jesteś osobą pełnoletnią nie możesz nawet zjeść jedzenia w restauracji w Auckland.

5. Nie zakładaj, że jeśli dany ośrodek wygląda na mapie jak spora miejscowość, to znajdziesz tam cokolwiek. Prawdopodobnie będzie lotnisko, bo zawsze mają, ale lotniskiem się nie najesz ani nie zatankujesz nim swojego pojazdu. 

6. Nie zakładaj też, że jeśli dany odcinek wygląda na mapie na krótki, to przejedziesz go szybko. Bo natkniesz się na krętą górską ścieżkę, która przyprawi cię o zawroty głowy albo na roboty drogowe, a prawdopodobnie na obie rzeczy naraz. Dołóż do tego punkty widokowe co kilometr. 

7. Czasami po prostu zapomnij o robieniu zdjęć i ciesz się chwilą, która trwa obecnie. A czasami nie da się uchwycić tego, co widzisz - jaskinia ze świecącymi robaczkami i nocne niebo z tysiącem gwiazd to tylko niektóre z tych rzeczy.

Last but not least

8. CamperMate to aplikacja, która ratuje życie!!! Lokalizacje i szczegółowe informacje o campingach łącznie z komentarzami użytkowników (pamiętaj, by mieć hot shower i wifi, a 100MB na osobę to trochę mało), lokalne atrakcje, stacje benzynowe, darmowe parkingi, toalety i wiele innych przydatnych informacji, a w dodatku działa offline. 

no dobra, przyznaję, momentami było fajnie

Środa to jedyny dzień w ciągu tygodnia, gdy nie mam rano trzech godzin japońskiego, także:
za tydzień: więcej o poszczególnych miejscach Nowej Zelandii (top 10/15/20/milion, bo trudno wybrać)
za dwa: jak być gaijinem i nie umrzeć, czyli o początkach zimowego kalafiora w Kraju Kwitnącej Wiśni
za trzy: kto normalny wybiera podróż z 19-godzinnym transferem w Singapurze

Stay tuned!

[ENG] [I was trying]

I managed. 
I finished flying from one end of the globe to the other back and forth - at least for now. I am in Japan and I will stay here for the next year. After all this chaos I finally managed to check my photos from New Zealand (in Japanese: Niu Jirando, right?) and share some of them with you guys. 
I am doing this for myself as well because it gives me chance to experience it one more time. When two days after returning from the adventure of a lifetime you go on another adventure of a lifetime, your mind is unable to process either of it. From time to time you have to stop and think about where you currently are. It is possible that you will realize that you are not sure where you are, what you are doing or why. 
The last week/two weeks/month of my life I can briefly describe as: watching an independent cinema movie in a language I don't understand. Or: standing in front of departure board at the airport without the ability to remember where I am going this time (that happened a lot, don't laugh).
(I'm gonna write more about Singapore and the beginning of my Japanese adventure later - there is a lot of stuff to be written).

WHY NEW ZEALAND IS THE WORST COUNTRY?

There are a lot of reasons why you shouldn't go there. I will briefly explain only some of them, I hope you will get the idea.

1. Once you get there you won't want to be anywhere else in the world.*

It consists of all the points listed below. Diversity, landscapes like from another world, people, harmony, peace, respect for the nature and strong attachment to the land - sounds like an idyll? That's more or less the way it actually is. Twenty thousand kilometres from home I felt at home.
(Still being on the antipodes. If you set off on such an expedition all of your previous (and probably most of the next) holiday trips will seem dull, almost colorless. So don't do it to yourself.)

*not only because you don't want to experience another over 40-hours journey XD

2. You will get used to the fact that people are happy and friendly.

I've been to places where people are happy and friendly, I am not saying that there aren't. But only in New Zealand, when I was walking in the park where I had never been before and where I would never come back, other walkers greeted me. All of them! A random passerby would stop, seeing me leaving a parking lot, and show me how much space I have before I hit another vehicle. It is impossible to count all the friendly campers passing by and waving to us only because we are with motorhome as well. 

3. Beautiful landscapes change way too fast*

Your mind can't keep up with all this diversity. You approach Franz Josef glacier high in the mountains and one hour later you can lay on a sunny beach. You pass snow-covered peaks, drive through mountain valleys along rivers and between waterfalls, squeeze into narrow passes, see smoking ground and sulfur-smelling hollows, stroll on the shores of the lake that used to be a super volcano or of the one that has unnatural blue color because of the ground. You admire flowering trees (because it's springtime) and green meadows on round hills. You wait for the low tide to be able to walk to the unusual rock formations on a black beach. You drive through the desert, even though you were in the middle of the jungle a moment before. You experience all types of weather on the same day. 

snow and desert on the same photo? No problem

*it depends on your individual pace, but if you want to visit most of major attractions in three weeks, the scenery changes like a kaleidoscope. 

4. You don't get to see hobbits, elves or dwarves. 

I knew they are there. These grassy hills are Hobbiton for sure but I didn't find any round door with a handle exactly in the middle. Fields of Pelennor seemed empty and quiet (apart from road No. 8 running throught the center), the wind was blowing through Dead Marshes, Rivendell is only a piece of forest with a few photos from the film set and a small artifical gate for tourists, and the Anduin and Rohan river look exactly like 1000 other rivers across New Zealand. Mount of Doom overlooks the desert, not Mordor. I could feel Gandalf's presence because somehow we didn't get lost in the mountains or Fangorn forest, but he didn't reveal himself. 

here they shot Hobbit scenes of dwerves' barrow escape from Rivendell - if it wasn't for the fact that it was a specific spot from film set, the river wouldn't make a special impression - pretty one, but a lot of similar ones around

5. You won't be happy to go back to the cities, civilisation and crowds. 

New Zealand is about the size of Poland and almost eight times fewer people live there, most of which are gathered on the North Island. Travelling on your own, not during tourist season, you can almost get the impression that people don't exist. Small towns are completely empty during most of the time, you can drive 100 kilometres and not pass a single vehicle (and this is not Australia!) or be the only guests on the campsite. The only places where you can see crowds are major cities (Auckland, Wellington, Christchurch) and most important tourist attractions (Milford Sound, Rotorua, glaciers - but still not really crowded). The only things you see while driving are breathtaking landscapes, sheep, sheep, hairy cows, sheep, sheep. 
During first few days this kind of emptiness can make you a little bit anxious and lonely in a peculiar way - combined with awareness that you are really really far from home. However, later I got used to it, more! I was unhappy to drive back to the cities because of traffic, lack of parking space and it is harder to find your way.

Auckland CBD looks fine from a distance but when you get there you will be stopped by series of road works, narrowed lanes, and then suddenly you pass your exit and cross a huge bridge

6. You will want to take 1000 small sheep, 15 kea parrots and one fat seal with you.

Unfortunately, you won't be able to take even one through security check at the airport, it wouldn't probably even fit in your campervan, unless you remove one of the suitcases. 
Do you realize how soft is the head of a small sheep? It is like touching a fluffy quilt that makes sounds, jumps at you when it wants to get inside and stands on its tiny knees to get green leaves from small trees while standing on a terrace. They are not too heavy so you can easily throw such a sheep into the pen when it's time to sleep, just don't forget to feed it first. 


PS. Penguins don't exist, it's a nationwide lie, we crossed most of east coast to find them. There are only some birds that pretend to be penguins because they look similar from the distance. Don't trust. 

7. You will learn how to drive a campervan and become addicted to being on a road. 

300 kilometres per day is not so much provided that you actually know where you are going. After few days I was able to stop activating the windshield wipers every time I wanted to turn on the turn signal and got used to the fact that the signposts are often at the intersection, not before it. Left hand traffic is easy peasy, you only have to remember to stick to the left. 
Of course, each crack on the car gives you heart attack, but the panic passes partially when you unfold the huge road map of New Zealand in the evening and decide where to go next. There is no pressure  because you don't book any accomodation in advance, you stop where you want to, absolute freedom. You can be sure of one thing: you will spend each night in a different part of the country. Once you will end up 100 metres from the sandy beach, another time in a remote area in the mountains, another on a sheep farm and another so close to a lake that only cemetery separates you from it (seriously).

8. Your body will switch to the opposite time of the day and year. 

It's quite funny when you talk to your family and friends in the evening and they tell you what they are going to do this day and the content of their statement goes beyond "I will go to sleep" because they are just having breakfast. When you want to have a glass of wine with them but they inform you that they need to go to work soon. And the saddest thing is that you are experiencing the beautiful beginning of spring but you are going to go back to a country where the leaves begin to fall and everything will turn grey and gloomy soon.*

*Unless you are moving to southern Japan immediately after returning, then no worry, the only thing that will happen to you is an extreme exhaustion with travel and multiple jet lag c:

9. You will dance te whakarewarewatangaoteopetauaawahiao*


And remember and pronounce abstract names of places such as: Paekakariki, Paraparaumu, Whangamata, Hokitika, Pio Pio and Wangahanui almost like you were Maori. Large cities that are easy to find anyway have easy, english-sounding names such as Wellington, Queenstown or Nelson. On the other hand, you have all these tiny villages which you need to find somehow but have such names that you are not sure if that is a town, a name of a traditional dish or a dance. Perhaps all at once. 

*war dance of war parties of Wahiao. 

To sum up: it doesn't make sense. You will get tired, sick from the wind blowing from the ocean, you will get stomachache from all the delicious food and your eyes will hurt from the views. 

IF YOU HOWEVER ignore the long list of my helpful warnings and decide to go on a crazy trip like this, remember a few important things: 

1. Winter is winter even if it's beginning of spring. No crowds and lower prices are very nice. Sleeping in a campervan is fine as long as you have two pairs of pajama pants on, two pairs of socks and warm hoodie from your faculty, but going out to take shower in your flip flops when it is 5 degrees is or eating outside when the air is almost freezing is not a big pleasure (but has its own charm).

sometimes you end up in such remote places that you have nothing better to do than going to sleep after sunset and waking up with sunrise

2. You shouldn't worry too much about rented vehicle - stress caused by potential damage, earthquake, falling stones or campervan falling to the ocean during ferry ride can take most of the joy of riding away. Eventually, giving the campervan back to the rental company was absolutely trouble-free (apart from the fact that we were late because we needed to wash the campervan with a pink foam lol).
(Hm. Either I was extremely lucky or I am a terrific driver because I had never driven such a large vehicle, especially in left-hand traffic before and even with small cars in my own country I often have trouble maneuvering.)

3. Do not expect clouds to move away when you want to see something. Not in Aotearoa, The Country of Long White Clouds. 

me an invisible Mount Taranaki

4. Always have your passport on you. Not because otherwise they won't sell you alcohol (even if you turned 18 six years ago). If you can't prove you are adult, the restaurants in Auckland will not let you in, even if you want to eat only. 

5. Don't assume that you will find anything in a town that looks quite big on the map. Well, they will probably have an airport, because there is always one, but you cannot eat airport for lunch or dinner or you cannot use it to refuel your campervan. 

6. Don't assume that a road that looks short on a map will take you short time to drive. Because you will come across the winding mountain narrow path that will make you dizzy, or road works, or both at the same time. Add nice lookout points every kilemeter - you can spend a whole day driving 50 kilometres.

7. Sometimes you just need to forget about taking pictures, put away your camera and enjoy the moment that lasts now. And sometimes your camera simply won't capture what you see - a glowworm cave and night sky with million stars are just some of these things. 

Las but not least

8. CamperMate is a mobile app that saves lives!!! Locations and detailed information about campings with visitors' comments (remember to make sure there is a hot shower and wifi, 100MB per person is not enough), local attractions, petrol stations, toilets, free parkings and all kinds of useful information. And it works offline!

OK, sometimes it was enjoyable

What next? 
Wednseday is the only day during the week when I don't have 3 hours of Japanese classes, so my brain may work.
next week: more about specific places to go in New Zealand (top 10/20/million, because it is so difficult to choose)
in 2 weeks: how to be gaijin and survive - about starting my life in Japan
in 3 weeks: what kind of crazy person you need to be to choose a trip with 19-hour stopover in Singapore?

Stay tuned!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz