poniedziałek, 25 listopada 2019

Jesień po japońsku / Japanese autumn

[English below]

"Na przykład na Zachodzie ludzie myślą, że kwiaty w pełnym rozkwicie są najpiękniejsze, a gdy zwiędną, to już nie. Nie jest tak w przypadku japońskiego poczucia aware - ludzie są oczywiście świadomi piękna kwiatów w pełni rozkwitu, ale są bardziej dotknięci i głęboko poruszeni, gdy te kwiaty opadają lub zaczynają więdnąć. Podobnie myślą, że księżyc częściowo przysłonięty chmurami jest bardziej atrakcyjny niż księżyc w pełni. Aware jest zatem połączone z uczuciem żalu z powodu rzeczy tracących swoje piękno, i, paradoksalnie, odnajdywaniem piękna w jego przeciwieństwie."
(The Japanese Mind, red. Roger J. Davies & Osamu Ikeno)


Czy w Japonii istnieje jesienna chandra?

Tak, ale też i nie.


1. Nie.

Bo jesień, przynajmniej na północy Kiusiu, nie jest bura i ponura przez większość czasu. Średnio sześć z siedmiu dni w tygodniu jest słonecznych i bardzo cieplutkich, przynajmniej w moim skrzywionym odczuwaniu ciepła/zimna. Pod koniec października kąpałam się w morzu, dopiero może dwa razy założyłam kurtkę, a co i rusz widzę kwitnące gdzieś kwiatki i zatrzymuję się przy nich, bo nie jestem przyzwyczajona, że listopad to pora na kwiatuszki. 

Być może zachwyt naturą przychodzi z wiekiem, a nie zależy od kraju zamieszkania. Ale tu jest jakoś inaczej. W Japonii, podobnie jak w Polsce, mają wyraźnie wykształcone cztery pory roku, ale znajduję tu osobliwy zachwyt i zadumę nad przemijaniem, etapami rozwoju roślin, cyklicznymi wydarzeniami i sezonowymi smakami. 
Nikt nie zaprzeczy, że kwitnące kwiaty lub różnokolorowe jesienne liście na drzewach są ładne. Są, nawet bardzo, o ile nie musisz ich zamiatać albo coś. Kto jednak specjalnie jeździ poza miasto żeby danego dnia zobaczyć jak jedno bardzo konkretne drzewo sypie kolorowymi liśćmi? Japończycy. Na zajęciach z lokalnej historii i kultury dostaliśmy listę miejsc w okolicy, w których jesienne drzewa wyglądają najładniej wraz z przybliżonym czasem, gdy można je oglądać i instrukcją dojazdu. Są też strony internetowe z takimi wskazówkami. 
Dałam się ponieść tej jesiennej euforii i sama wyruszyłam na poszukiwanie liści poza miastem, bojąc się, że je przegapię. Rozumiecie. Bałam się, że przegapię liście. Potem zorientowałam się, że w Polsce mamy podobne widoki każdego roku, ale nikt za bardzo się tym nie przejmuje. Chyba że jest się malarzem albo poetą. Jeśli jest inaczej, proszę o kontakt, bo może znowu egzotyzuję.




Idąc dalej: planując lutowo-marcowe podróże po Azji Południowo-Wschodniej uświadomiłam sobie, że byłoby bardzo głupio, gdybym odwiedzając inne kraje przegapiła kwitnące wiśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale nie ma problemu, mają specjalne strony internetowe ze wskazówkami, gdzie w którym momencie najbardziej prawdopodobnie zakwitną wiśnie, łącznie z historycznymi statystykami. Bardzo dogodnie. 


życie to przekąski

Przywiązanie Japończyków do pór roku przejawia się też między innymi w sezonowych słodyczach, więc oznaki jesiennego spadku energii można leczyć chrupiącym taiyaki z nadzieniem z kasztana, dziwnymi lodami lub kawą z dodatkiem słodkiego ziemniaka i puszystym ciastem dyniowym. Nietrudno doceniać tego rodzaju przysmaki, bo za kilka tygodni znikną z półek sklepowych, zastąpione przez bardziej zimowe przekąski (głównie czekoladowe). 
To być może trochę jak z truskawkami w Polsce. Ja ich za bardzo nie lubię, ale w czerwcu zjadam kilogramami, bo wiem, że za chwilę ich nie będzie. Jakoś nikt nie zachwyca się cebulą albo kapustą, bo są zawsze. 


2. Tak. 

Jak już pisałam w poprzednim poście, to nie są wakacje, więc oczywiście, że jesień to normalna jesień, dlaczego miałoby być inaczej. Akurat tak się złożyło, że ta pora roku to jednocześnie moment, w którym ekscytacja nowością minęła i wkroczyła rutyna.
Śmieszna rzecz z rutyną: jest dobra, bo pozwala ci zyskać poczucie bezpieczeństwa, kontroli nad sytuacją i komfort płynący z przewidywalności, ale w zbyt dużych dawkach osłabia chęć i motywację do czegokolwiek i czujesz się jak wymięta gąbka z jakiegoś powodu wrzucona do pralki. 


...dlatego trzeba przebrać się za kota (na przykład)

Na wielu poziomach rzeczywistości po dwóch miesiącach pobytu czuję się tu jak w domu. Jestem w domu. Wiem, jak używać grill, pralkę i urządzenie do gotowania ryżu, pan i pani ze sklepu z taiyaki rozpoznają mnie, umiem zrobić ciasto marchewkowe i okonomiyaki, wiem, jak zapłacić za ubezpieczenie i gdzie jest najbliższa przychodnia dermatologiczna, prawie nie gubię się na dworcu Hakata, zainstalowałam japońskie znaki na swoim komputerze, umiem zamówić jedzenie w kafeterii i wydrukować esej w bibliotece. Dzieliłam się racuchami i jadłam ostry koreański ramen (z przyjemnością!), sprzedawałam sajgonki na szkolnym festiwalu, byłam reżyserem i głównym aktorem uproszczonej parodii Kopciuszka, wiem mniej więcej, które sushi w pobliskiej restauracji jest pyszne, a którego unikać, jeździłam na rowerze w parku, karmiłam owce, modliłam się w świątyni buddyjskiej i szintoistycznej, znam z 70 kanji, a w zeszłym tygodniu poszłam pod nożyczki japońskiego fryzjera. 
Normalne rzeczy. Tak samo normalne jest to, że czasami nic mi się nie chce. Powinnam się uczyć, a włóczę się po mieście, jem smażony ser na patyku, oglądam zawody sumo, marzę o dalekich podróżach (czyt. rezerwuję loty, a dopiero potem myślę, jak zdobyć wizę do Indii), kupuję kapelusze w second handzie i znajduję trochę straszne opuszczone świątynie. Od ogrzewania klimatyzacją boli mnie głowa, a uczulenie nieznanego pochodzenia nie pozwala się ignorować. Raz w tygodniu oglądam kultowe japońskie filmy i nie rozumiem, ale nie szkodzi, bo nie tylko ja. 
wszystko jest lepsze gdy masz przy sobie rodzinę Yamakawa 24/7

Ciągle chcę być gdzieś indziej niż w danej chwili, bo poprzednie kilka miesięcy uzależniło mnie od przygody. Chcę pić wino na plaży o trzeciej nad ranem, ale mieszkam w akademiku pełnym niepełnoletnich dziewcząt, w dodatku z godziną policyjną. Chcę tańczyć na ulicy, turlać się na trawie i rozmawiać głośno w autobusie, ale mieszkam w kraju z wieloma zasadami, spośród których jedna z ważniejszych jest taka, żeby za bardzo nie odstawać od normy. Przemieszczając się przez większość czasu między akademikiem a kampusem (akademik jest w zasadzie wewnątrz kampusu), obserwuję normalne zewnętrznie toczące się życie (dzieci wracające ze szkoły i dorosłych z pracy, samochody na ulicach, starszych ludzi na przystankach itd) z zachwytem i tęsknotą. 

Wniosek jest dość banalny, ale postaram się, żeby przynajmniej brzmiał ładnie.
Wszystko ma plusy i minusy. Są rzeczy, za którymi tęsknię - nawet te, które w Polsce były mi raczej obojętne (tanie jabłka, ogólnodostępne i smaczne masło) lub często irytujące (codzienne przejażdżki pociągiem). Jednak jest też cała masa takich, których będzie mi brakować. Satysfakcja, którą czuję, gdy rozpoznaję co dziesiąte kanji w gazecie, albo gdy umiem prowadzić bardzo podstawową konwersację z fryzjerką, lub zrozumiem część komunikatu - to uczucie prawdopodobnie nie jest podobne do niczego innego. Serio.


leżący buddo, dobrze cię spotkać po dwóch latach, nic nie przytyłeś

Nie jestem specjalistą od japońskiej kultury - dopiero ledwo pół semestru za mną, więc proszę nie zadawać pytań - ale wydaje mi się ona osobliwie pełna sprzeczności przy jednoczesnym zachowaniu sensu. 
Tradycja i nowoczesność. Zamknięcie i otwarcie. Rozbudowany system grzecznościowych i wymijających sformułowań mających ułatwić niebezpośrednią komunikację oraz logiczność, zorganizowanie i precyzja. Uprzejmość i spokój w życiu, agresja i skrajna destrukcja w anime. Przywiązanie i duma z własnej kultury, ale chętne i częste przejmowani wzorców z zachodu, łącznie ze zniekształconymi przez japoński alfabet angielskimi słówkami (więcej refleksji na temat osobliwości języka japońskiego w którymś z kolejnych wpisów, bo dużo się tego nazbierało). Nagasaki to jedno z najprzyjemniejszych miast, w jakich byłam kiedykolwiek; pełne ślicznych miejsc i z fascynującą historią, a jedyne, z czym przeciętny człowiek je kojarzy, to bomba atomowa.

tak więc
w kolejnych częściach:
1. すみませんが、ちょっと。。。日本語はとてもたのしいですよ。czyli dlaczego nauka japońskiego to tak wyborna zabawa
2. Co jest lepsze: chleb żurawinowy z Polski przywieziony przez dziekana czy pisanie listu do liceum

take care kids

ENGLISH HERE

"For example, in the West people tend to think that flowers in full bloom are most beautiful, but when withered they are not. This is not the case with the Japanese sense of aware - people are aware of the beauty of full blossoms, of course, but are more touched and deeply moved when these blossoms are falling or beginning to wilt. Similarly, they think that a moon partially covered by clouds is more appealing than one that is full. Aware is thus connected to feelings of regret for things losing their beauty, and paradoxically finding beauty in their opposite."
(The Japanese Mind, ed. Roger J. Davies & Osamu Ikeno)

Does autumn depression exist in Japan?
Yes, but also no.


1. No.

Because autumn, at least in Kyushu, is not colorless and gloomy most of the time. On average, six out of seven days per week are sunny and pleasantly warm, at least in my distorted perception of heat/cold. I was swimming in the sea at the end of October, I put on jacket maybe only twice so far and I see flowers blooming somewhere very often and I stop there and am amazed because I am not used to the fact that late November is the appropriate time for flowers. 

Perhaps the admiration of nature comes with age and doesn't depend on the cuntry of residence. But somehow things are different here in Japan. In Poland we also have clearly separated four seasons but only here I can observe some peculiar delight and reflection on time passing, stages of plants' growth, cyclical events and seasonal flavours. 
No one would deny that blooming flowers or colorful autumn leaves are pretty. They are, unless you have to sweep them. But who would go outside of the city in order to watch one particular tree leaving its leaves on a particular day? Japanese. On one of the classes about local culture and history, teacher gave us a list of places where autumn leaves are the best to watch, with approximate time and directions how to get there. There are also websites with such tips. 

I let myself get carried away by this autumn euphoria and set off to look for nice trees out of the city myself, fearing that I would miss it. Yes, I was scared that I will miss the leaves. In the middle of nowhere I realized that in Poland we have very similar views every year but no one cares too much about it - maybe only poets and painters, please text me if I am wrong because I may be exotizing again or something. 




Going further: planning my winter trips to Southeast Asia I realized that it would be very stupid if I missed cherry blossoms in The Land of Cherry Blossoms because of visiting other countries. But no problem. They have special websites with tips when exactly cherry blossoms may appear in which part of the country with historical data also provided. 


maybe life is all about snacks

Japanese attachment to changing seasons is manifested by seasonal food. It means that if you observe any signs of autumn nostalgia, you can treat yourself with crispy chestnut taiyaki, strange sweet potato ice cream or coffee and fluffy pumpkin cake. It is not difficult to appreciate those delicacies because soon they will be gone and replaced by winter snacks (mainly chocolate). 
Maybe it's like with strawberries in Poland. I don't like them much but I eat like crazy in June because that's the only moment we have them. On the contrary, no one gets too excited about onion or cabbage. They're always there.

2. Yes.

As I made it clear in the previous post, it is not holiday, so of course, fall is a normal fall, why would it be otherwise. It just so happened that this time of the year is also the time when excitement with new things passed and real routine has entered. 
Funny thing with routine: it's good because it gives you sense of security, control over the situation and comfort that comes from predictability, but when you have too much of it it weakens your desire or motivation for anything and you feel like a rumpled sponge in the washing machine.


...that's why it's ok to be a cat from time to time

On many layers of reality, after two-month stay I feel at home here. I'm at home. I know how to use grill, washing machine and rice cooker, owners of taiyaki shop recognize me, I can make carrot cake or okonomiyaki, I know where and how to pay for insurance and where is the nearest dermatology clinic, I almost don't get lost at Hakata station, I installed japanese characters in my computer, I can order food in cafeteria and print essays in the library. I shared polish pancakes and ate spicy Korean ramen, I was rolling and selling spring rolls at school festival, directed and played main role in Cindirella's simplified parody, I know more or less which sushi in a nearby restaurant is delicious and which better to avoid, I was riding a bike in a park, fed ship and prayed at shinto and buddhism temples. I know something like 70 kanji and last week I let Japanese hairdresser cut my hair.
Normal stuff. It's so normal that sometimes I feel too lazy to get up. I should study a lot and work on my ISP but spend hours wandering around the city, eat fried on a stick, watch sumo tournament, dream about long journeys (meaning: book flights and then wonder how to get visa to India), buy hats in second hand shops and find some scary abandoned shrines. I get headache from heating by air condition and skin allergy of unknown origin doesn't let me ignore it. I watch Japanese movies every week and I don't understand but it's ok because others don't understand too.

everything is better when you have your Yamakawa family 24/7

I constantly want to be somewhere else than at the moment because previous few months made me adventure addict. I want to get drunk at the beach at 3 am but I live in a dormitory full of underage girls, plus curfew. I want to dance in the streets, roll on the grassy hills and laugh loudly on the bus but I live in a country with many rules, among which one of the most important is not to deviate too much from the norm. Spending most of the time somewhere between campus and dorm (dorm is basically inside the campus) I observe normal live on the outside with surprising delight. Children returning form school and adults from work, cars in the streets, elderly people at bus stops, this kind of stuff, you know. 

The conclusion is quite trivial, but I will try to make it sound exciting.
Everything has pros and cons. There are things that I miss even if back in Poland I was rather indifferent towards them (cheap apples, easily available and tasty butter etc) or even irritated sometimes (daily train rides). However, there is also a whole bunch of things I will miss. The satisfaction I feel when I recognize every tenth kanji of the sentence or when I can have very basic conversation with hairdresser or understand part of communicate - this feeling is like nothing else in the world.


good to see you after two years, sleeping buddha, you didn't even get fat or anything

I'm not a specialist in japanese culture - it's not even half semester, don't expect too much - but it seems oddly full of contradictions while making very much sense at the same time. 
Tradition and modernity. Openness while staying closed. Extensive system of polite expressions designated to facilitate indirect communication as well as logical thinking, organisation and precision. Kindness and peace in every day life, aggression and extreme destruction in anime. Attachmment and pride in own culture, but eager and often acceptance of western patterns. Including English words made sounding absurd by transforming to japanese alphabet (more reflection on japanase language in the next posts, because there is a lot to talk about). And Nagasaki, one of the most peaceful, kind and pleasant cities I've ever visited, with such an interesting and long history, but still, an average person connect the name with atomic bomb only. 

so
next parts will be
1. すみませんが、ちょっと。。。日本語はとてもたのしいですよ。- why studying Japanese language is so much fun
2. What is better: getting Polish cranberry bread from your dean or writing a letter to your high school 

take care kids

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz