wtorek, 7 stycznia 2020

Przepis na święta bez świąt / Recipe for christmas without christmas

[English below]

Co zrobić, gdy nie ma śniegu, pierogów, stajenki, rodziny, choinki ani barszczu  z uszkami? Nie ma żadnej tradycji, której można się chwycić. Święte mikołaje i świąteczne piosenki w supermarketach przypominają ci trochę, że to ten czas w roku, ale zamiast opłatka masz ciasto truskawkowe, zamiast karpia kurczaka z KFC, Boże Narodzenie to bardziej Walentynki niż religijne przeżycie, a w sylwestrowy wieczór ulice są puste.

Wyjście jest jedno.
Zrobić coś nienormalnego. 

Trzynaście dni, siedem miejscowości, łącznie ponad 300 tysięcy kroków. 
Wszystkie możliwe środki transportu, jedno z największych miasto świata i kompletne odludzie, restauracje i street food, zamki, świątynie i centra handlowe, deszcz, wiatr, słońce i chmury. Tradycyjny japoński dom i nowoczesny hostel kapsułowy. Wszystkie stany emocjonalne, ale przeważnie jednak ekscytacja, która nie pozwala ci wysiedzieć w jednym miejscu dłużej niż chwilę, bo tuż za rogiem jest to, co też koniecznie musisz zobaczyć. Jedna nadwyrężona stopa i jeden zbuntowany żołądek. Półtora tysiąca zdjęć i dwie dziewczyny uzależnione od przeżyć.


1. Iść do muzeum bomby atomowej i wspiąć się na górę na wyspie w Hiroshimie w dzień Wigilli Świąt Bożego Narodzenia. Tak na dobry początek.
Prawie zobaczyć najsławniejszą bramę torii w Japonii - prawie, bo ją naprawiają i jest cała zasłonięta rusztowaniami. Prawie też spóźnić się na taras widokowy po dwóch godzinach intensywnej wspinaczki, a po zejściu zauważyć, że jest ciemno i zamknęli już prawie wszystkie sklepiki z ciastkami w kształcie jesiennych liści. 



2. W czasie, gdy rodzina osiem tysięcy kilometrów dalej przygotowuje się do wigilijnej kolacji, wsiadać do nocnego autobusu do Osaki. Wysiąść z niego ledwo żywym nad ranem, gdy w Polsce bliscy właśnie zasiadają do stołu. Znaleźć jedyną otwartą kawiarnię w okolicy i koczować tam, jedząc dziwnego tosta z jajecznicą. 



3. Włóczyć się po Osace w pierwszy dzień Świąt i zamiast śpiewać do Jezuska, polewać wodą omszonego Buddę, dostawać bólu głowy od trójwymiarowych i czasem prawie psychodelicznych wizualizacji jedzenia, zrobić sobie popołudniową drzemkę, spróbować sushi które pokazywali na Netfliksie, aż w końcu wylądować w jakimś pubie i pić sake. Bo o to w tym wszystkim chodzi. Pić osake w Osace. 

4. W drugi dzień świąt zmienić kompletnie otoczenie i w celu uduchowienia wjechać trochę straszną kolejką górską w samo centrum japońskiej religijności. Oglądać największy w Japonii bardzo stary cmentarz, odwiedzać najważniejsze świątynie buddyzmu ezoterycznego i mieszkać w mnichami w jednej z nich. Jeść japońskie jedzenie, które rzadko kiedy można nazwać pysznym (orzeszki były najsmaczniejsze) i nie ma mięsa. Wykąpać się w gorącej wodzie i słuchać mantr o szóstej nad ranem.



5. Karmić jelenie i sarny w Narze. Jelenie i sarny gryzą w tyłek. Ale są też uprzejme, bo kłaniają się, jak prawdziwi Japończycy. Robić jelenie z origami. Po mnichach mieć dość japońskiego jedzenia i jeść raz indyjskie, raz wietnamskie. Taka podróż po Azji. A Wielki Budda patrzy na to i nic nie robi.



6. Pogubić się w autobusach w Kioto. W nagrodę za trafienie w przynajmniej niektóre miejsca i wspięcie się na kolejną górę, zjeść ogromny deser z zieloną herbatą, ciastkami ryżowymi, czerwoną fasolą, lodami, bitą śmietaną, chrupkami, sosem i galaretką. Nigdy wcześniej nie wydałam tyle pieniędzy na deser, ale robił za obiad. Na deser po takim obiedzie można jeść trójkątnych mochi do woli, bo w sklepach dają za darmo (do spróbowania, ofc, ale trzeba spróbować każdego smaku, i to wiele razy). 



7. Iść do muzeum zupek błyskawicznych w Jokohamie. Bardzo ciekawego. Zjeść zupkę, a na deser lody o smaku sosu sojowego z dodatkami takimi jak do zupki (cebulka, mięso, krewetka, kukurydza itd) (oni to tak serwowali, tym razem to nie mój dziwny pomysł).

8. Zobaczyć Fuji z oddali, jadąc autobusem.

9. Spotkać się z przyjaciółką mamy sprzed 30 lat, to znaczy Japonką mówiącą po polsku, i jej mężem, Polakiem, jeść pyszne jedzonko, próbować różnych sake i rozmawiać do pierwszej w nocy szeroko o życiu i o świecie. 



10. Wypić kawkę w Starbucksie z widokiem na najsławniejsze skrzyżowanie w Japonii (Shibuya). Przywitać się z psem Hachiko. 

11. Spędzić pierwsze minuty Nowego Roku na tym własnie skrzyżowaniu i uświadomić sobie, że gdziekolwiek indziej prawdopodobnie byłoby o wiele fajniej, bo jest mnóstwo ludzi, a żadnych fajerwerków. Pod tym względem to jednocześnie najlepszy (bo w Tokio) i najgorszy (bo nic się nie działo) Sylwester w życiu. Przynajmniej poznałyśmy znanego japońskiego rapera Brazylijczyka. 



12. W Nowy Rok iść razem z Japończykami do świątyni, a nawet do dwóch, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Czekać półtorej godziny na wejście do każdej z nich, po to żeby pomodlić się przez sekundę i rzucić pieniążek z oddali. A potem, będąc już przyzwyczajonym do kolejek, czekać ponad godzinę na prawdopodobnie najlepszy ramen w Tokio. Warto było.

13. Iść do nowoczesnego interaktywnego muzeum teamlab borderless, bo widziało się super zdjęcia w sieci i uświadomić sobie, że tak, to jest fantastyczne, ale z takim aparatem, jakim dysponujesz, i całym mnóstwem ludzi w kadrze, nigdy nie osiągniesz podobnego efektu. 



Im więcej podróżuję, tym bardziej wyraźnie widzę, że w tym wszystkim w dużym stopniu chodzi o powrót. Wszystko było świetne i niesamowite, ale po mniej więcej tygodniu w podróży, przy ciągłym zmienianiu miejsc, hosteli, systemów transportu i tak dalej, zaczynasz tęsknić za normalnym życiem. Nie mówię nawet, że tęskniłam za Polską, bo ta tęsknota pozostaje bez zmian, tylko za normalną codziennością tutaj, w akademiku; za oglądaniem seriali wieczorem, byciem leniwym, gotowaniem samemu, tą samą pościelą codziennie, sklepem z taiyaki i ustalonym planem dnia. Bez konieczności ciągłego wybierania, co jest bardziej warte zobaczenia, jak się dostać z punktu A do punktu B i czy warto stać w tej kolejce. 

Będąc w święta z dala od Polski, za rok pewnie bardziej je docenię, tak samo jak po roku bez świąt na Malcie. Bez uzyskania tego rodzaju dystansu można co roku narzekać na bieganinę, komercjalizację, pogodę, rodzinne konflikty i konieczność przemieszczania. Jeśli jednak pozbawisz siebie tego, to mimowolnie w innym miejscu zaczniesz to sam z siebie odtwarzać. Tak jak my z Doris zrobiłyśmy, dzieląc się opłatkiem z dziewczynami, które w tym momencie widziały go pierwszy raz w życiu. 

Dlatego w Nowym Roku życzę Wam różnorodności, która pozwoli Wam czerpać radość. To mówię Wam ja, pan, który stworzył błyskawiczne zupki i popierająca nas grupa światowych odkrywców i sprawców przełomowych rzeczy.




ENGLISH

What should I do when there is no snow, no dumplings, no stable, nofamily, no Christmas tree or beetroot soup? No tradition you can grasp. Saint Nicholas and Christmas songs in the supermarkets remind you a little that this is that time of the year, but instead of opłatek  (thin Christmas wafer) you have a strawberry cake, instead of fish and cabbage you have KFC chicken, Christmas is more like Valentine's day than a religious experience and on New Year's Eve streets are empty. 

There is one way to deal with it.
Do something completely crazy. 

Thirteen days, seven cities, over 300,000 steps in total. 
All possible means of transport, one of the largest city in the world and a completely remote area, fancy restaurants and simple street food, castles, temples, shrines and shopping malls, sun, rain, wind and clouds. Traditional Japanese house and modern capsule hotel. All possible emotional states, but usually excitement, which doesn't allow you to sit in one place for more than a moment because there is something just around the corner that you really need to see. One injured foot and one upset stomach. Over 1,500 photos and two girls addicted to experiences. 



1. Got to the atomic bomb museum and climb the mountain on the island of Hiroshima on the day before Christmas. For a good mood and energetic start. 
Almost be able to see the most famous torii gate in Japan - almost, because they are renovating it and it is all covered by construction. Almost be late to get to the observation deck after two hours of intensive climbing, and after going down notice that it is dark and almost all shops selling autumn leaf-shaped biscuits are already closed. 



2. While the family is preparing for Christmas Eve dinner eight thousand kilometres away, take the night bus to Osaka. Get off in the early morning barely alive, when the family is eating the most important dinner of the year. Find the only open cafe and have a weird toast and scrumbled eggs for breakfast. 



3. Wander around Osaka on the Christmas day and instead of singing carols to baby Jesus, pour water on the mossy Buddha, get a headache from 3D almost psychodelic food visualisations, take afternoon nap, try the sushi they showed in Netflix show and end up in some bar and drink sake. Because that's all this is about. Drink osake in Osaka. 

4. On the second day of Christmas, change the surroundings completely and take a scary cable car ride in order to get a little bit more spiritual in the centre of Japanese religiosity. Visit the biggest in the country and a very old cemetery, visit the most important temples of esoteric Buddhism and live with monks in one of them. Eat Japanese food which rarely can be called delicious (nuts were the tastiest) and there is no meat. Take bath in hot water and listen to mantras and 6 in the morning. 



5. Feed deer in Nara. Deer sometimes bite butts. But they are also polite because they bow like real Japanese. You can make origami deer. After getting fed up with Japanese food, try once Indian, once Vietnamese. A trip around Asia. And the Big Buddha watches it and does nothing. 



6. Get lost in Kyoto buses. As a reward for getting at least to some points of interest around the city and climbing the next mountains, eat a huge matcha parfait with green tea, rice cakes, red beans, ice cream, whipped cream, crisps, sauce and jelly. I've never spent so much money on a dessert, but that pretended to be a lunch. As a dessert after this kind of lunch you an eat as much triangle mochi as you want because all triangle mochi shops provide free samples - and you hvae to try all the flavours. 



7. Go to the cup noodles museum in Yokohama. Very interesting. Eat noodles, of course, but after that get a portion of soy sauce flavoured ice cream with the same toppings they use for instant noodles like meat, onion, shrimp, corn etc. (They served it this way 0- this time it wasn't my strange idea).

8. See Mount Fuji in the distance from the bus. Too cold to climb.

9. Meet my mother's friend from 30 years ago, that is, a Japanese lady who lived in Poland and speaks Polish, and her Polish husband, who is a doctor in Japan. Eat delicious dinner and try many kinds of sake and talk widely and deeply about life and cultures until 1am.



10. Drink a cup of coffee in Starbucks with Shibuya crossing view. Say hi to Hachiko dog. 

11. Spend first minutes of New Year at that crossing which sounds cool but, honestly, would be much better in any other place of the world, because there were huge crowds and no fireworks at all. Therefore, it was the best (because in Tokyo) and the worst (because I did nothing special) New Year's eve in my life. At least we met a famous Japanese Brazilian rapper. 



12. Go to both shrine and temple with Japanese on the first day of New Year - depsite common sense. Wait more than one and a half hour for enter each of them in order to pray for a second and throw a coin from afar. And then, being so used to standing in line, wait for more than an hour for (maybe) the best ramen in Tokyo. It was worth it. 

13. Go to the modern interactive teamlab borderless museum because you saw cool pics on the web and realise that yes, it is fantastic, but with the camera you have and crowds around you will never achieve a similar effect. 



The more I travel, the more clearly I see that travelling is all about returning. Everything was amazing but after about a week of constantly changing places, surroundings, hostels, transport systems and so on, you start mssing a normal life. I'm not even refering to Poland, because that kind of longing stays the same, but I am talking about normal routine hear in the dorm in Fukuoka: watching series in the evening, being lazy, cooking myself, doing laundry, sleeping in the same bed every day, going to taiyaki shop and set daily schedule. Without having to choose constantly where to go now, how to get from point A to B and wherher it is worth standing in this queue. 

Being away from Poland during Christmas I will probably appreciate it more next year (this year). Just like after a year without normal Christmas in Malta. Without getting this kind of different perspective you can complain every year about the bustle, commercialization, weather, family conflicts and tight visiting relatives schedule. However, if you deprive yourself of it once, you will automatically start recreate the atmosphere in another place. This is what Doris and me did when we shared the Christmas wafer with girls who saw it for the first time. 

Therefore, in the New Year I would like to wish you all the diversity which allows to find never ending joy. These are wishes from me, the guy who created Cup Noodles and a bunch of world explorers and inventors. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz